Czarny marsz i kompromis

Odkąd tylko PiS wygrał wybory i mógł dostąpić samodzielnej władzy, bardzo dużo się mówiło o nadchodzących projektach społecznych mających proponować całkowity zakaz aborcji. Co więcej, część posłów PiS mających twarde poglądy moralne (jak np. Piotr Uściński, który wcześniej wprowadził całkowity zakaz aborcji w szpitalu w Wołominie) była przekonana, że jak tylko projekt wpłynie, natychmiast zostanie przegłosowany. Wśród katolików na portalach społecznościowych krążyły hasztagi w stylu #mojepokoleniepokonaaborcję i wielu liczyło, że skoro już rządzą „nasi”, to teraz zrobią po naszemu.

Propozycja ustawy zakazującej aborcji została oczywiście odrzucona. Nastąpiło to z pobudek politycznych, co wcale nie dziwi – przynajmniej mnie – ponieważ babranie się prawicowej partii, która ledwo wygrała wybory, w tak kontrowersyjnych tematach może skutkować zmianami, które doprowadzą do zwrócenia władzy tym „nie naszym”. Oczywiście wielu, zwłaszcza katolickich, publicystów oburzyło się, wskazując, że PiS zawiódł oczekiwania wyborców, że jest za śmiercią itp. Inni słusznie przypominali, że PiS wygrał wybory, ponieważ dawał nadzieję na rozliczenie układu III RP na czele z Platformą Obywatelską, oraz obiecywał takie nagrody, jak choćby 500+. Nie zaś dlatego, że obiecywał zniesienie aborcji. Ten temat nie był poruszany w kampanii wyborczej, PiS nic podobnego nie obiecywał, a oczekiwania z tym związane wynikały z przekonania części wyborców o „swojości” PiSu bardziej niż z jakichkolwiek deklaracji.

Choć sejm bardzo szybko uciął wszelkie spekulacje na temat wprowadzenia ustawy antyaborcyjnej, protesty dotyczące tej kwestii trwają do dzisiaj. Setki kobiet biorą udział w czarnych protestach, krzycząc że należy wyzwolić ich macice. Z kolei inni, którzy zdecydowani są opowiedzieć się za całkowitym zakazem aborcji, stają okoniem wobec propozycji karania kobiet za dokonanie aborcji. To dotyczy także biskupów, którzy twierdzą, jakoby miejscem odpowiednim do pokonania problemu dokonanej aborcji jest konfesjonał, a nie więzienie. PiS, ze względów politycznych, usiłuje uciąć kontrowersyjny temat i pozostać przy słabym kompromisie aborcyjnym – przynajmniej na razie. Ale konflikt, sztucznie podtrzymywany, toczy się mimo tego.

nataliamadziaNapisałem, że biskupi są przeciw aborcji, ale i przeciw karaniu kobiet. Tę opinię podziela wielu znanych mi katolickich publicystów. Traktują aborcję jako zabójstwo człowieka, ale i jako wielki dramat matki, która przeżywa potem syndrom postaborcyjny i nie powinna jeszcze do tego siedzieć w więzieniu. Z czego wynika ta dziwna dysharmonia? Moim zdaniem z tego, że w naszej świadomości utkwiło poczucie, że aborcja to jest – faktycznie – zabójstwo, ale nie takie zwyczajne zabójstwo. Nikt nie ma wątpliwości co do tego, że kobietę, która zabija swoje półroczne (patrz: Mama Madzi), a nawet kilkudniowe dziecko, należy ukarać za zamordowanie człowieka. Jednocześnie tę samą kobietę, która dokonałaby – nawet nielegalnej – aborcji należałoby wysłać do spowiedzi albo do psychologa, ale z pewnością nie do więzienia.

Temat aborcji, kompromisu, konfliktu aborcyjnego i czarnych protestów towarzyszy naszej codzienności od tak dawna, że daliśmy sobie wmówić, że aborcja nie jest jak każde zabójstwo. Owszem, mordujemy w ten sposób człowieka – powie wielu – ale to wielki osobisty dramat. Nie jest wielkim osobistym dramatem zabicie teściowej, męża albo pięcioletniego dziecka. To morderstwo – oczywiście nie zawsze opatrzone tym samym poziomem winy (bo do każdego morderstwa można zostać przymuszonym lub sprowokowanym). Ale aborcja jest osobistym dramatem i nie powinna podlegać karze. Pozwoliliśmy się dać przekonać zwolennikom „wyboru” i uczestnikom czarnych marszów, że zabicie własnego dziecka przed porodem jest obarczone niższą winą niż zabicie go po porodzie.

Ustawa społeczna zakazująca aborcji zakładała karanie kobiet z możliwością ew. odstąpienia od wymierzenia kary. O ten konkretny zapis wszystko się rozbiło, przynajmniej z perspektywy biskupów i części publicystów. Ale przecież jeśli czymś naturalnym jest zakazanie zabijania nienarodzonych w przypadku choroby, gwałtu i zagrożenia zdrowia matki, to dlaczego nie jest czymś naturalnym karanie za złamanie tego zakazu? Logika zakłada co innego. Zabójstwo podlega karze. Aborcja jest zabójstwem. Zatem aborcja podlega karze.

Dopóki nie dopuścimy do naszej katolickiej świadomości, że aborcja nie jest jakimś innym rodzajem zabójstwa, za który nie powinno się karać, dopóty kobiety takie jak Natalia Przybysz będą chwalić się w mediach bezkarnym zabijaniem własnych dzieci. Bo gdyby zabiła którekolwiek z pozostałych swoich dzieci, czekałaby na długą odsiadkę. Ale że zabiła to, które jeszcze się nie urodziło, nawet nie przychodzi nam do głowy, że miejsce w więzieniu byłoby dla niej czymś najzupełniej naturalnym.

Jednak czego oczy nie widzą, tego sercu nie żal. A przynajmniej żal nieco mniej.

____________________________________

We wpisie zastosowano zdjęcie zestawiające przypadek mamy Madzi i Natalii Przybysz. Źródło: wykop.pl.

Categories: Świat i Kościół | Tagi: , , , , | 1 komentarz

Zobacz wpisy

1 thoughts on “Czarny marsz i kompromis

  1. Adek

    Jak Ci nie pasuje obecny koncept aborcyjny to proponuję się przenieść do jednego z tych krajów,
    Salwador, Nikaragua, Chile, Dominikana, Watykan, Malta

    a nie próbować forsować rzeczy, które Ciebie totalnie nie dotyczą – a najwięcej w tym temacie wypowiadają się właśnie „meżczyźni” – święte krowy, które jak dziecko się rodzi z wadami to spierdalają gdzie pieprz rośnie, gdy jest ciężko lub gdy przychodzi kryzys wieku średniego – także spierdalają, gdzie płacenie alimentów to dla nich wielka kara, gdzie wychowywanie dziecka jest dla nich „niemęskie”. .

Dodaj komentarz