Monthly Archives: Wrzesień 2006

Poświęcać to, co dobre, na rzecz tego, co lepsze

Dlaczego nie pijesz alkoholu? Weź, napij się. Chociaż łyczka, chociaż kieliszek, chociaż na smaczek. Jak to? Przecież to nie grzech. Nic w tym nie ma złego. Przecież Jezus się objawił przemieniając wodę w wino. Przecież Jezus wino w Krew przemienił. Przecież Benedykt XVI popija piwko. Przecież we Francji od dziecka piją wino do obiadu. Przecież dziś Sylwester, urodziny, twoje wesele. No ze mną się nie napijesz?

Nie. Dziękuję, nie piję. Nie piję, choć muszę przyznać – kiedyś piłem. Dwa lata próbowałem alkohol. Mogę nawet podać dokładne momenty w życiu. Zacząłem na obozie harcerskim, jak miałem 15 lat. Ostatni raz piłem w wakacje, po pierwszym rozstaniu z Gośką. Potem postanowiłem, że pić nie będę. I nie piję. Mam 21 lat, a to oznacza, że dokładnie 4 lata temu spożyłem swe ostatnie piwo. I nie, nigdy nie spowiadałem się z tego, że piję. Jako dziecko pierwszokomunijne nie składałem żadnej przysięgi, a nawet jeśli byłoby to faktem, to z tego rodzaju przysiąg sobie kpię. Nie że nie lubię obiecywać Bogu. Tyle tylko, że człowiek „dzieckiem w kolebce, kto łeb urwał hydrze” jest kompletnie nieświadom tego, że za trzy do pięciu lat zacznie zupełnie inaczej na alkohol patrzeć. Więc nie, nie spowiadałem się nigdy z picia alkoholu i nigdy tego nie żałowałem. No, może raz albo dwa, gdy naprawdę nie do końca chwytałem kontakt z rzeczywistością, ale to była rzadkość. I owszem, alkohol mi smakował. Piwo i wino, ale i wódka dobrze mi wchodziła. Nie o to chodzi, że to jest złe, niesmaczne i moralnie makabryczne, więc przestałem pić. Alkohol, a mamy na to dowody w samym Piśmie, jest ze swej natury czymś dobrym.

Dlaczego więc nie piję? Zerknijmy do Ewangelii wg. św. Mateusza. Do fragmentu, w którym Jezus mówi o dobrowolnej bezżenności (czy, by nie było wątpliwości – celibacie): „Bo są niezdatni do małżeństwa , którzy z łona matki takimi się urodzili; i są niezdatni do małżeństwa, których ludzie takimi uczynili; a są także bezżenni, którzy ze względu na królestwo niebieskie sami zostali bezżenni. Kto może pojąć, niech pojmuje!” (Mt 19, 12). Jezus, który sam zatwierdził małżeństwo jako świętość, który wspierał młode pary i zabronił rozwodów, On sam nagle wspomina osoby, które ze względu na Królestwo rezygnują ze stałego, ziemskiego związku. Jeśli zajrzymy do listów Pawłowych, również dopatrzymy się wyraźnej zachęty do dziewictwa, mimo, że małżeństwo samo w sobie jest dobre. Ale nie grzebmy teraz w całym Piśmie. Spójrzmy co na to powie św. Jan Chryzostom, jeden z Ojców Kościoła: „Kto potępia małżeństwo, pozbawia także dziewictwo jego chwały; kto natomiast je chwali, czyni dziewictwo bardziej godnym podziwu i chwalebnym. Bowiem to, co wydaje się dobrem tylko w porównaniu ze złem, nie może być wielkim dobrem; ale to, co jest lepsze od tego, co wszyscy uważają za dobro, jest z pewnością dobrem w stopniu najwyższym” (z dzieła De virginitate). To oznacza, że małżeństwo jest, musi być czymś dobrym. I tylko w porównaniu z tym dobrem dziewictwo dla Chrystusa jest dobrem jeszcze wyższym.

Ja nie dążę do dziewictwa dla Boga. Już nie. Raz próbowałem, nie powiodło się, widocznie nie tego ode mnie oczekiwał Pan. Dziś znów jestem z kimś wspaniałym i znów myślę o małżeństwie. Te fragmenty Pisma i dzieł Ojców Kościoła przytoczyłem by porównać sytuację ożenku i bezżeństwa z piciem i abstynencją. Nie przestałem pić dlatego, że picie alkoholu same w sobie jest czymś złym. Przestałem pić ze względu na to, że alkohol przynosi wiele problemów, gdy się go nadużywa. Że setki alkoholików niszczy codzień życie sobie i swoim najbliższym. Że sprawia mi przykrość, gdy mój tata wraca do domu napity i choć nie jest niemiły, ani nikogo nie rani, aż nieprzyjemnie przebywać z nim w jednym pomieszczeniu. Przestałem pić by moje przyszłe dzieci nie musiały nigdy na mnie patrzeć gdy pojawię się w tym stanie i by moja żona nie uciekała przed powitalnym pocałunkiem. I choć w alkoholizm nie popadłem, i raczej bym nie popadł, postanowiłem nie pić, by pokazać ludziom, że bez czegoś dobrego można żyć, bawić się, kochać jeszcze lepiej niż z tym czymś. Że dla Boga, w intencji alkoholików, oraz ze względu na przyszłość mojej potencjalnej rodziny warto porzucić coś, co samo w sobie nie jest złe.

Jezus każe nam zostawiać swą ziemię, naszych rodziców, naszą rodzinę, pieniądze i iść za Nim. Rodzina czy pieniądze (w niewielkich ilościach) same w sobie są bardzo dobre. A jednak porzucenie ich na chwałę Boga jest czymś o wiele lepszym. Właśnie dlatego, że one są dobre. I tu zbliżam się do podsumowania. Rezygnując z dobrego alkoholu zrozumiałem, że abstynencja jest czymś o wiele lepszym. Nie popełniłbym grzechu, gdybym pozostał na poziomie tego co dobre, nie dotykając tego, co lepsze. A jednak wyruszyłem wyżej. Bo cóż mam za zasługę w tym, że porzucam zło na rzecz małego dobra. Cała nasza nadzieja w tym, by umieć pozbyć się tego, co dobre, na rzecz Królestwa Niebieskiego, do którego nic nie może się równać.

Categories: Duchowość i moralność | Tagi: , , , , | 5 Komentarzy