Epidemia odchodzących księży

ksiądzCoś dziwnego się ostatnio dzieje w polskim Kościele. Odejścia księży z różnych powodów zawsze się zdarzały, ale ostatnio mamy chyba do czynienia raczej z czymś w rodzaju epidemii – jak zaznaczyłem w tytule. Nie odszedł jeden kapłan, lecz trzech, a przynajmniej trzech takich, o których było głośno. Po pierwsze ksiądz Michał Misiak, bardzo znany kapłan diecezji łódzkiej, pomysłodawca chrześcijańskich dyskotek i rekolekcji w domach publicznych. Okazuje się, że sam zaciągnął ekskomunikę, przyjmując protestancki chrzest w Jordanie. Potem ksiądz Michał Macherzyński z parafii w Wilkowyjach ogłosił nagle, że kończy etap życia, jakim było kapłaństwo i zaczyna nowy u boku Justyny. Wreszcie ksiądz Łukasz Kachnowicz, podobnie zaangażowany ksiądz, znany z wystąpień w internecie (m.in. ze znajomości z intrygującą i kontrowersyjną Hipsterkatoliczką), decyduje się na wzięcie rocznego urlopu, w czasie którego nie będzie odprawiał mszy świętych, lecz pójdzie do normalnej pracy i zamieszka w bloku. Gdyż, jak sam napisał: „To jest niesamowicie trudne żyć ciągle w rozdwojeniu”.

Ci kapłani różnią się wiekiem (Kachnowicz i Misiak mają ponad 30 lat, Macherzyński zaś ponad 50), jednak charakteryzuje ich ta sama, widoczna dokładnie cecha – umiejętne manipulowanie opinią publiczną, a jeszcze bardziej swoim własnym sumieniem. Dwaj młodsi potrafią pokazać, że Bóg powołuje ich gdzie indziej, niż do stanu kapłańskiego, a oni słuchają głosu Boga. Starszy chwali drogę, którą dotychczas szedł, ale stwierdza przy okazji, że właśnie zaczyna się nowy, równie dobry etap. Wszyscy oni zaś robią dokładnie to samo – zapominają o tym, że decyzja o zostaniu kapłanem, o przyjęciu święceń, jest jedyna i nieodwołalna. Że sakrament wiąże człowieka na całe życie.

Ksiądz Michał Misiak potrafi w niezwykle wzniosły, teologiczny sposób wytłumaczyć swoim widzom, że ekskomunika którą sam na siebie zaciągnął jest darem od Boga, który wybrał mu inną drogę, a którą to drogą nie mógł iść będąc kapłanem. Ponieważ on sam, odkąd tylko został wyświęcony, natychmiast poczuł pragnienie bycia mężem. Wcześniej, przez lata, pragnął być księdzem – ale, jak próbuje udowodnić, było to wyłącznie jego pragnienie. Natomiast już po święceniach zapragnął nagle być mężem – i to już miało być to wyłączne powołanie od Boga. Skąd to wie? Stąd, że rozmawia z Bogiem i Bóg mu to mówi. A ponieważ w Kościele nie da się być księdzem i się ożenić, ekskomunika ma być łaską Bożą, bo otwiera mu furtkę. Szkoda tylko, że ekskomunika, a więc wyłączenie ze wspólnoty Kościoła i oddzielenie od sakramentalnego życia, jest tak naprawdę zamknięciem furtki do zbawienia. Ale to nic, bo ksiądz Misiak ma osobisty kontakt z Bogiem i dla niego jest to dar.

Ksiądz Łukasz Kachnowicz również informuje w mediach społecznościowych, że jego decyzja o rocznym urlopie (która brzmi jakby jednak była decyzją o całkowitej rezygnacji z kapłaństwa) jest decyzją, do której dojrzewał od dawna. Zatem ma to być decyzja dojrzała. Z czego wynika, że – znowu – decyzja o przyjęciu święceń nie była dojrzała.

Ksiądz Michał Macherzyński również – po ogłoszeniu swojej decyzji – wychynął z nią do mediów społecznościowych. Widać, że dziś to najprostszy sposób by od razu dotrzeć do wszystkich. Napisał, jak wiele znaczy dla niego jego kapłaństwo: „Dziś rano odprawiłem ostatnią Mszę św. Pożegnałem się z kapłaństwem. To były piękne lata mojego życia głównie dzięki Wam! Rozpoczynam nowy etap życia przy boku Justyny”. Zatem znów – dojrzała decyzja. I jeszcze podziękowania za wsparcie od parafian.

Na czym polega problem odchodzących kapłanów? Chyba można powiedzieć, że niestety na specyfice współczesnych czasów. Na tym, że ludzie coraz rzadziej rozumieją pojęcie obiektywnej prawdy i nieodwracalnej decyzji. Tego, że istnieje obiektywna prawda, która sprawia, że niektóre decyzje są nieodwracalne. Tak jest w przypadku każdej pojedynczej decyzji sakramentalnej. A tymczasem według statystyk nawet co trzecie małżeństwo się rozpada. Ludzie coraz częściej stwierdzają sobie, że podejmując decyzję o ślubie byli niedojrzali, teraz dopiero są dojrzali i podejmują dojrzałe decyzje. A więc rozwód ma być dojrzały, bo w momencie ślubu było się niedojrzałym. Albo przywołuje się Boga – Bóg chce, bym się rozwiódł i brał ślub z kimś innym. Tymczasem to nie Bóg, lecz usprawiedliwienie swoich jeszcze bardziej niedojrzałych czynów.

Podobnie rzecz się ma z kapłaństwem. Coraz więcej księży nie rozumie, że sakrament święceń przyjęty świadomie i w wolności jest stałym piętnem, którego nie da się odwołać. I naprawdę nie ma sensu przeprowadzać dochodzenia, czy sakrament w danym momencie był ważny, bo przecież ja sam byłem nie dość dojrzały. Ponieważ każdy, przyjmując lub udzielając (jak w małżeństwie) sakramentu odpowiada na serię pytań, na które musi odpowiedzieć świadomie. A do święceń przygotowuje się dodatkowo 5 lat. To naprawdę wystarczająco dużo, by przemyśleć swoją decyzję.

O specyfice naszych czasów świadczy też sposób reakcji na głośne odejścia księży. Oczywiście, pojawiają się liczne słowa krytyki, żalu, smutku. Ale najgłośniej wybrzmiewają brawa i gratulacje, oraz życzenia dobrej drogi. Ludzie cieszą się „szczęściem” danego kapłana, jakby jego odejście z wcześniej świadomie obranej drogi była naprawdę czymś dobrym. Gratulują osoby, które się u danego księdza spowiadały, które się z nim przyjaźniły lub które były przez wiele lat jego parafianami. Dawniej takiego księdza pewnie spotkałby społeczny ostracyzm (co nie jest dobrym rozwiązaniem, bynajmniej), albo wzmożona modlitwa. Dziś mamy radość i gratulacje.

Bo ludzie z pokolenia „millenials” albo – jak mówią inni – z pokolenia „IKEA” mają zupełnie inne spojrzenie na świat. Nie widzą nic obiektywnego, widzą tylko uczucia, emocje i w nich swoje subiektywne zdanie. Katolicyzm to pielgrzymka, zabawa i gra na gitarze. Ale nie waż się mówić o nierozerwalności małżeństwa czy zakazie aborcji. Przecież nie o to chodzi współczesnym odbiorcom. Jest to ogromny problem wcale nie psychiczny, lecz społeczny. Dlatego ludzie potrafią tak łatwo przyjąć czyjś rozwód czy rzucenie kapłaństwa. Bo tego się nauczyli od siebie nawzajem.

Lepiej niż ja całe zamieszanie (w tym przypadku wokół ks. Kachnowicza) skomentował na Twitterze ks. Adam Jaszcz, rzecznik prasowy archidiecezji lubelskiej:

Kapłaństwo nie jest umową o pracę. Zgadza się na nie dorosły człowiek, który przyjmuje blaski i cienie tej posługi, trwając w wierności Chrystusowi. Często odchodzący ksiądz używa argumentów, że wyzwoliła go ta decyzja, że długo do niej dojrzewał, jak bardzo jest teraz szczęśliwy. Jest to próba racjonalizacji dramatu, który rozegrał się i rozgrywa w życiu księdza rezygnującego z kapłaństwa. Radykalne zmiany budzą euforię, ale przejściową. Często mają też drugie dno. (…)

Wiele osób gratulowało ks. Kachnowiczowi podjętej decyzji. To tak, jakby pogratulować mężowi, że nie dochowuje wierności swojej żonie. Wierność jest czymś fundamentalnym nie tylko w małżeństwie, ale także w kapłaństwie. Bijącym brawo odchodzącemu kapłanowi proponuję ponowną refleksję nad relacjami łączącymi Jezusa i Jego uczniów. Może ks. Łukasz tak jak św. Piotr po błędzie podejmie na nowo trud wierności, kochając Jezusa w Jego kapłaństwie. Tego mu z całego serca życzę.

Ale żeby to zrozumieć, trzeba sobie przypomnieć, że dawniej zepsuty sprzęt się naprawiało, a nie wyrzucało na śmietnik i kupowało nowy. Podobnie ma się rzecz z małżeństwem i kapłaństwem. Jeśli coś się psuje, trzeba pracować, by to naprawić, a nie zaczynać wszystko od nowa.

____________________________________

We wpisie zastosowano następujące zdjęcie z portalu Pixabay: https://pixabay.com/pl/photos/ojciec-ksi%C4%85dz-kap%C5%82an-szyi-white-873830/

Categories: Świat i Kościół | Tagi: , , , , | Dodaj komentarz

Zobacz wpisy

Dodaj komentarz