Monthly Archives: Lipiec 2019

Przysięgę małżeńską odświeżyć!

holding-hands-1031665_960_720Rok bez rekolekcji wakacyjnych to rok stracony. Do takiego wniosku doszliśmy z Małżonką już po naszych pierwszych rekolekcjach z Domowym Kościołem, czyli po I stopniu OR w Bystrej. Gabryś miał wtedy 2 lata, my byliśmy niecałe 3 lata po ślubie. Przez pierwsze dwa lata naszego małżeństwa nie byliśmy na rekolekcjach z różnych przyczyn. Potem staraliśmy się być a nie bywać, choć też nie zawsze się to udawało. Rok temu na przykład musieliśmy sobie odpuścić. Marysia była malutka, wyjazd na rekolekcje z nią byłby utrudniony. Czy w tym roku nie był? Był chyba jeszcze bardziej, ale nie chcieliśmy tego dłużej odwlekać.

Mamy za sobą całą formację podstawową Domowego Kościoła (3 stopnie Oazy Rodzin i 2 stopnie Oazy rekolekcyjnej animatorów Ruchu), więc w tym roku postanowiliśmy pojechać po raz pierwszy na rekolekcje tematyczne. Tematem wybranym była „Duchowość małżeńska w nauczaniu Jana Pawła II”. Temat bardzo nam się spodobał, prowadzący rekolekcje ksiądz jeszcze bardziej. Ksiądz Robert Wielądek jest duszpasterzem rodzin diecezji warszawsko-praskiej i jest cudownym człowiekiem i kaznodzieją. Ma ogromny dar od Boga w głoszeniu Jego nauki – dlatego nie wahaliśmy się przed tym wyborem. Dwa lata temu byliśmy na III stopniu OR także z nim i poznaliśmy go od najlepszej strony.

Rekolekcje były pięknym czasem. Wspaniałe przeżycia, wiele emocji ale też poznanie samego siebie i swojego współmałżonka od strony, od której nie znaliśmy się nawzajem (ani sami siebie). Dużo większa chęć bycia ze sobą, jakby większe przywiązanie i nadzieja na dalsze dobre życie w opiece Bożej – to owoce rekolekcji. A może nawet – kto wie? – większe oddanie się na potomstwo „którym Pan nas obdarzy”? Zobaczymy… Jednak najpiękniejszym owocem tych rekolekcji było dla mnie odnowienie przyrzeczeń małżeńskich. Odbyło się ono na dwa sposoby, oba piękne.

Pierwszy z nich miał miejsce w klasztornej kaplicy. Tam, zamiast stawać naprzeciw siebie i po raz kolejny wypowiadać znane słowa przysięgi, umyliśmy sobie stopy. Tak, jak robił to Jezus swoim uczniom w dniu Ostatniej Wieczerzy. Jest bowiem napisane: „Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej” (Ef 5,21). Zatem żony poddane mężom, mężowie poddani żonom. I w tym poddaństwie umyliśmy sobie wzajemnie stopy. Muszę przyznać – myślałem już o tym od dawna. Jeszcze od czasów liceum, gdy przeżywałem swoje wielkie nawrócenie, które ostatecznie doprowadziło mnie do seminarium. Wtedy zaproponowałem ten obrządek mojej pierwszej narzeczonej, ale nie spotkało się to ze zrozumieniem. Lata później, w małżeństwie (z moją trzecią narzeczoną, ale pierwszą i jedyną żoną) kupiliśmy sobie Rytuał Domowy i tam też była propozycja, by ojciec rodziny obmywał stopy swojej żonie i dzieciom. Ale jakoś nigdy tego nie zrobiliśmy. To był pierwszy raz. I było wspaniale. Poczułem prawdziwą bliskość z moją Żoną.

Drugi sposób to zadanie, które otrzymałem przy spowiedzi, w dniu wyjazdu. Ksiądz, który był proboszczem bazyliki w Bardzie Śląskim, zalecił mi, bym przez dwa tygodnie, rano i wieczorem, odnawiał w sobie przysięgę małżeńską, poprzedzając ten fakt modlitwą Ojcze nasz. Jest to bardzo dobre zadanie, bo dzięki niemu mogę każdego dnia, przynajmniej dwa razy, spojrzeć na moją Małżonkę z tą samą miłością, z jaką patrzyłem na nią w dniu naszego ślubu. I oboje na tym zyskujemy.

Mam 34 lata i jestem niecałe 11 lat po ślubie. Nie wyobrażam sobie, by cokolwiek mogło spowodować chęć zakończenia tego związku. Jesteśmy szczęśliwi i wierzymy w naszą miłość tak, jak wierzymy w Boga, który jest dawcą miłości. Obserwuję moich dobrych znajomych, niektórych młodszych ode mnie, niektórych w związkach które trwają krócej niż mój, a którzy rozstają się. Mężczyźni porzucają swoje żony ni stąd, ni zowąd, zostawiają je z dziećmi, czasem w ciąży. Nie jest to rzadkie zjawisko. Ale trudno mi to zrozumieć. Bo przecież wtedy, na ślubie, 13 września 2008 roku, powiedziałem: „Biorę sobie ciebie, Aleksandro, za żonę i ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską, oraz że cię nie opuszczę aż do śmierci”. To jest i nigdy nie przestanie być aktualne. Tak, jak miłość, którą postanowiłem ją obdarzyć na długo przed ślubem. A która zawsze była nieodwołalna.

Czasem, zamiast iść na łatwiznę, trzeba w sobie odnowić tę przysięgę, którą złożyło się drugiej osobie. Pozostańmy wierni tym, którym tę wierność obiecywaliśmy na zawsze!

____________________________________

We wpisie zastosowano następujące zdjęcie z portalu Pixabay: https://pixabay.com/pl/photos/trzymaj%C4%85c-r%C4%99ce-para-cz%C5%82owiek-1031665/

Categories: Bóg i miłość | Tagi: , , , , | Dodaj komentarz