„Wszystko ma swój czas, i jest wyznaczona godzina na wszystkie sprawy pod niebem: Jest czas rodzenia i czas umierania, czas sadzenia i czas wyrywania tego, co zasadzono, czas zabijania i czas leczenia, czas burzenia i czas budowania, czas płaczu i czas śmiechu, czas zawodzenia i czas pląsów, czas rzucania kamieni i czas ich zbierania, czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich, czas szukania i czas tracenia, czas zachowania i czas wyrzucania, czas rozdzierania i czas zszywania, czas milczenia i czas mówienia, czas miłowania i czas nienawiści, czas wojny i czas pokoju” (Koh 3,1-8).
Tym cytatem zostałem wczoraj sprowokowany do przemyśleń. I obiecałem, że napiszę notkę, ponieważ sprawa interesuje mnie w dużym stopniu. A dokładnie sprawa „wstrzymywania się”: „czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich”. Kohelet mówi w tym miejscu o tym, co dla komentującego było pochwałą NPRu, czyli naturalnego planowania rodziny, a w bardziej szczegółowym znaczeniu: odkładania poczęcia. Oczywiście Koheletowi, tj. autorowi Księgi Koheleta, mogło chodzić o wiele innych rzeczy (nieczystość kobiety w czasie okresu, połogu, zakaz współżycia podczas wojny itd.), niekoniecznie o okres płodny i niepłodny, ale skądinąd wiemy, że starożytni znali podstawy działania organizmu kobiety, tylko nie mieli jeszcze termometrów. Arystoteles pisał nawet, że jeśli się chce mieć syna, należy współżyć kiedy żona ma na to ochotę, a jeśli córkę, to trzeba ją podejść i zachęcić niedługo po zakończeniu upływu krwi miesięcznej. Śmieszne czy nie, faktem jest, że chłopcy częściej rodzą się kiedy współżyje się w pobliżu momentu owulacji (szybkie plemniki Y), a dziewczynki – kiedy do owulacji pozostało więcej czasu (bardziej żywotne plemniki X). I już starożytni o tym wiedzieli, i już Kohelet mógł rozumieć podstawy NPR.
Naturalne Metody Planowania Rodziny nie są antykoncepcją. Stosując je bowiem nie stosujemy żadnych środków, które mają pomóc nam w zapobiegnięciu poczęcia dziecka. Jedyne co robimy, to dostosowujemy nasze małżeńskie współżycie do naturalnego rytmu organizmu kobiety. I tak tuż po okresie jest krótki czas względnej niepłodności (nie możemy przewidzieć do końca kiedy zacznie się czas płodny więc musimy wówczas dokładnie obserwować wszystkie objawy). Potem jest czas płodny, owulacja, którą sygnalizuje skok temperatury (wtedy może dojść do zapłodnienia), odlicza się 3 dni i następuje czas niepłodny, aż do następnego okresu. To tak pokrótce. I oto, skoro już odkryliśmy ten mechanizm, który zaprogramował w naszych kobietach Bóg, by móc w naturalny sposób kontrolować płodność, możemy sobie pozwolić na kontrolę płodności. Jeśli więc chcemy mieć w niedługim czasie potomka, współżyjemy głównie w okresie płodnym. Kiedy zaś z jakichś powodów chcemy odłożyć poczęcie, współżyjemy w okresie niepłodnym.
A teraz, skoro już bardzo pokrótce omówiłem zasady, zastanówmy się nad tym, z jakich powodów chcemy i z jakich powodów możemy chcieć odkładać poczęcie. Stosowanie NPR bowiem, choć jest polecane przez Kościół jako dobry, zgodny z ludzką naturą sposób planowania potomstwa, nie może polegać na założeniu, że nie chcemy mieć dzieci, więc będziemy współżyć przez całe życie tylko w czasie niepłodnym. Katolik, który wstępuje w związek małżeński, pamięta bowiem pierwsze przykazanie, które Bóg dał człowiekowi: „Bądźcie płodni i rozmnażajcie się, abyście zaludnili całą Ziemię i uczynili ją sobie poddaną”. I katolik wie, że podstawowym zadaniem małżeństwa sakramentalnego jest płodzić, rodzić i wychowywać dzieci, oczywiście w miłości i jedności ze Stwórcą. Dlatego też zdaje sobie sprawę, że odkładanie poczęcia potomka nie może trwać do świętego Nigdy, lecz tylko do momentu, w którym ustaną obiektywne przeszkody.
Dziś zajrzymy razem do Katechizmu Kościoła Katolickiego, który w krótki, treściwy sposób przekazuje nam nauczanie Kościoła w kwestii dzietności i regulacji. Oto co możemy tam przeczytać: „Małżonkowie, powołani do dawania życia, uczestniczą w stwórczej mocy i w ojcostwie Boga. „W spełnianiu obowiązku, jakim jest przekazywanie życia i wychowywanie, obowiązku, który trzeba uważać za główną ich misję, są współpracownikami miłości Boga-Stwórcy i jakby jej wyrazicielami. Przeto mają wypełniać zadanie swoje w poczuciu ludzkiej i chrześcijańskiej odpowiedzialności”. Szczególny aspekt tej odpowiedzialności dotyczy regulacji poczęć. Z uzasadnionych powodów małżonkowie mogą chcieć odsunąć w czasie przyjście na świat swoich dzieci. Powinni więc troszczyć się, by ich pragnienie nie wypływało z egoizmu, lecz było zgodne ze słuszną wielkodusznością odpowiedzialnego rodzicielstwa. Poza tym, dostosują swoje postępowanie do obiektywnych kryteriów moralności: Kiedy… chodzi o pogodzenie miłości małżeńskiej z odpowiedzialnym przekazywaniem życia, wówczas moralny charakter sposobu postępowania nie zależy wyłącznie od samej szczerej intencji i oceny motywów, lecz musi być określony w świetle obiektywnych kryteriów, uwzględniających naturę osoby ludzkiej i jej czynów, które to kryteria w kontekście prawdziwej miłości strzegą pełnego sensu wzajemnego oddawania się sobie i człowieczego przekazywania życia; a to jest niemożliwe bez kultywowania szczerym sercem cnoty czystości małżeńskiej” (KKK 2367-2368). Rozumiemy więc to, co już wcześniej napisałem, że aby odłożyć poczęcie w czasie (nie napisali „na zawsze”, choć pewnie też mogą istnieć takie sytuacje), należy mieć uzasadnione powody. Pragnienie nie ma wypływać z egoizmu, ale również nie ze szczerej intencji czy oceny motywów, lecz z punktu widzenia obiektywnych kryteriów. Nie jest więc tak i nie może być, że każdy sobie wymyśla swoje, subiektywne motywy (jako przykład podam posiadanie domu z tylko dwoma pokojami dla dzieci, a przecież każde ma mieć takie same, świetne warunki).
Jakie to są obiektywne kryteria uwzględniające naturę osoby ludzkiej? W tym przypadku mowa jest o dopełnieniu istoty małżeństwa, czyli otwarciu na przekazywanie życia i oddawaniu się sobie wzajemnie. O kultywowaniu cnoty czystości małżeńskiej. Oczywiście, wszystko to można interpretować na różne sposoby. Przypuszczam jednak, że łatwym rozwiązaniem byłoby skonsultować sprawę z zaufanym kapłanem. Kimś, kto – z widoczną wiarą i oddaniem Panu – oceni obiektywnie nasze motywy. Czy nie wypływają one z egoizmu, z chęci odłożenia na później, bo tak łatwo ze starszym dzieckiem, albo wręcz odwrotnie – tak trudno. Oceni, czy motywy naszego odkładania nie są pójściem na łatwiznę, lecz wynikają z rzeczywistych przeszkód. Czy rezygnacja (tymczasowa) z kolejnego dziecka nie wynika np. ze strachu o to, co powiedzą dziadkowie tego dziecka (to jest częsty motyw przewijający się w rozmowach moich i Żony), tylko z przeszkód, które wpłyną realnie, drastycznie na życie nasze i dzieci.
„Okresowa wstrzemięźliwość, metody regulacji poczęć oparte na samoobserwacji i odwoływaniu się do okresów niepłodnych są zgodne z obiektywnymi kryteriami moralności. Metody te szanują ciało małżonków, zachęcają do wzajemnej czułości i sprzyjają wychowaniu do autentycznej wolności. Jest natomiast wewnętrznie złe „wszelkie działanie, które – czy to w przewidywaniu aktu małżeńskiego, podczas jego spełniania, czy w rozwoju jego naturalnych skutków – miałoby za cel uniemożliwienie poczęcia lub prowadziłoby do tego”” (KKK 2370) – mówi dalej Katechizm, oddzielając NPR od antykoncepcji. Jednak nie oznacza to, że osoby stosujące NPR nie miewają „mentalności antykoncepcyjnej” (o tym zjawisku moja Żona napisała pracę magisterską). Nie stosują NPRu nie po to, by zaplanować dobre poczęcie kolejnego dziecka, zachować odpowiednią (nie za dużą) przerwę między dziećmi, albo pojechać z mężem na zasłużony urlop zamiast w tym czasie rodzić dziecko (a urodzić je miesiąc później), lecz po to, by dziecka nie mieć, bo jest niewygodne, albo nam jest wygodnie bez dziecka. Choć NPR nie jest antykoncepcją, może być wykorzystywany z motywów antykoncepcyjnych (np. również dlatego, że jest bardziej ekologiczny, niż tabletka hormonalna). A to jest duży problem.
„Jest (…) czas pieszczot cielesnych i czas wstrzymywania się od nich”, owszem, ale nie przesadzajmy z tym czasem wstrzymywania się. Odkładajmy poczęcie i cieszmy się tym czasem, ale nie zbyt długo. To nie jest apel do konkretnych ludzi. To jest apel do wszystkich. Każdy przypadek trzeba rozpatrzyć indywidualnie. Ale pozwólmy spojrzeć na niego komuś spoza małżeństwa (w Domowym Kościele świetnie się w tym sprawdza kapłan towarzyszący kręgowi), żeby ocenić naprawdę obiektywnie, czy powody wstrzemięźliwości są dobre.
Najnowsze komentarze